Rozwój mowy dziecka to proces, który zaczyna się znacznie wcześniej, niż pojawi się pierwsze słowo. Już od pierwszych dni życia maluch słucha głosu rodziców, obserwuje mimikę, reaguje na ton i rytm wypowiedzi. Rodzice odgrywają tu kluczową rolę – to oni są pierwszymi nauczycielami języka. Jednak nawet z najlepszymi intencjami mogą nieświadomie popełniać błędy, które spowalniają lub zakłócają rozwój mowy.
Jednym z najczęstszych błędów jest tzw. „język dziecinny” – przesadne zdrobnienia, przekręcanie słów, mówienie „po dziecięcemu”, żeby dostosować się do malucha. Choć może wydawać się to urocze i zabawne, w rzeczywistości nie wspiera to nauki poprawnej wymowy. Dziecko uczy się języka przez naśladowanie – jeśli słyszy zniekształcone słowa, właśnie takie formy będzie powielać. Znacznie korzystniejsze jest mówienie do dziecka wyraźnie, spokojnie, ale naturalnym, dorosłym językiem.
Innym błędem jest nadmierne korzystanie z urządzeń elektronicznych jako „pomocy wychowawczej”. Tablety, telewizory czy smartfony mogą być chwilową ulgą dla zapracowanego rodzica, ale długotrwałe korzystanie z nich ogranicza kontakt werbalny i emocjonalny. Dziecko może oglądać bajki godzinami, ale jeśli nie ma z kim rozmawiać, nie ćwiczy własnej mowy. Język to nie tylko słuchanie, ale przede wszystkim interakcja – pytania, odpowiedzi, emocje, mimika i wspólne przeżywanie.
Wielu rodziców nie dostrzega również znaczenia codziennych rozmów, nawet z bardzo małym dzieckiem. Wydaje się im, że maluch i tak jeszcze nie rozumie, więc nie warto się rozgadywać. Tymczasem każda wypowiedź, każde opisanie sytuacji czy emocji to inwestycja w rozwój językowy dziecka. Nie trzeba mówić głośno ani teatralnie – wystarczy narracja codzienności: „Teraz ubieramy buciki”, „Widzisz, pada deszcz”, „Zaraz zjemy zupkę”. Takie proste komunikaty budują słownik i rozumienie.
Niektórzy rodzice bagatelizują też sygnały, które mogą świadczyć o trudnościach w rozwoju mowy. „Każde dziecko ma swój czas”, „Chłopcy mówią później”, „Jeszcze nadgoni” – to często powtarzane hasła, które niestety opóźniają diagnozę i ewentualną terapię. Choć każde dziecko rzeczywiście rozwija się indywidualnie, są pewne ramy rozwojowe, których nie warto ignorować. Jeśli coś budzi wątpliwości, lepiej skonsultować się z logopedą wcześniej niż za późno.
Ostatnim, ale równie istotnym błędem jest wyręczanie dziecka w komunikacji. Gdy rodzic „czyta z oczu” i spełnia każdą potrzebę, zanim dziecko ją wypowie, nie daje mu szansy na samodzielną próbę mówienia. Oczywiście, opiekuńczość jest naturalna, ale warto poczekać, zachęcić, zadać pytanie, dać czas na reakcję. Dziecko musi wiedzieć, że mowa ma moc – że to dzięki niej może wpływać na otoczenie.
Świadome wspieranie rozwoju mowy nie wymaga specjalnych umiejętności. Wystarczy czułość, uważność i chęć rozmowy. Słowa, które wypowiadamy do dziecka dziś, stają się jutro jego własnym językiem. Warto, by był on bogaty, prawidłowy i pełen emocji – bo mowa to nie tylko komunikacja, ale także relacja.